{"type":"film","id":814944,"links":[{"id":"filmWhereToWatchTv","href":"/film/Mi%C5%82o%C5%9B%C4%87+i+mi%C5%82osierdzie-2019-814944/tv","text":"W TV"}]} powrót do forum filmu Miłość i miłosierdzie 2019-03-29 22:10:18 Dlaczego Jezus objawia się ciągle w szatach modnych 2 tyś lat temu? Skoro stanowi jedność z Bogiem, który jest wieczny i wie wszystko, to dlaczego boska moda ogranicza się do takiego właśnie stroju?Filmu nie widziałem :/ znykan Dlatego, że Jezus żył w tamtych czasach. Nie wcześniej choć kwitła cywilizacja i nie później, a właśnie wtedy. Wszystkie przekazy dotyczą Jezusa sprzed 2000 lat i tak ludziom jest łatwiej kojarzyć. Po co na siłę kreować obraz nowoczesny?Film obejrzałem i polecam wszystkim bo jest genialny. Naturalnie jeśli ktoś oczekuje akcji i zakręconej fabuły to się zawiedzie. Jako duchowe przeżycie, pogłębienie wiary i wiedzy o Miłosierdziu Bożym oraz św. Faustynie zrobiony świetnie. Poruszający. Dustgrow Arcyciekawe pytanie znykan, świadczy według mnie o nieustannej ciekawości światem. Moim zdaniem Jezus mógłby pojawić się w dżinsach gdyby chciał, ale dla mnie niejako strój jest lub może być dowodem na to, że żył w tamtych czasach i dowodem na to, że żyje obecnie. znykan Czyli powinien się pokazać w pakerskim t-shircie, przykrótkich rurkach, stopkach i tenisówkach? Włosy z grzyweczką na boczek czy obcięty nazero? Tatuaż, kolczyk? Wszystko to modne dzisiaj, więc możliwości jest mój zart, ale pytanie wydawało mi się bardzo odpowiadając już poważnie, to do powyższych argumentów mogę dodać najpierw tyle, że ciężko Boga włożyć w ramy naszego myślenia i dać pewną odpowiedź dlaczego Stwórca robi tak, albo mniej, kierując się jakąś tam znajomością Pana Jezusa uważam, że Bóg nie kieruje się żadną modą ludzką w jakiejkolwiek dziedzinie,a w dziedzinie wiary i moralności jest w mniemaniu niektórych aż nudny i "zacofany" jak ten strój starożytny, który nosił żyjąc na ziemi. Bóg jest niezmienny w swoich obietnicach ale i w wymaganiach wobec człowieka, nigdy nie zniósł i nie zniesie żadnego z przykazań, które dał nam przez Mojżesza. Choć nasza rzeczywistość materialna nieustannie się zmienia, to ta duchowa jest niezmienna. Zabawki się zmieniają ale grzech ten sam i Boże Milosierdzie tak samo jest aktualne jak od początku. Może tak to należy sobie w aspekcie moralności Bóg podążał za ludzkimi zachciankami naszych grzesznych serc, to nikt by nie został zbawiony, bo niebyłoby narzędzi ku zbawieniu fcbarca86 Przepraszam za błędy, pisałem szybko na telefonie. fcbarca86 szacun znykan Jezus to postać istniejąca w kościele katolickim więc to pytanie raczej do kościoła. Myślę że chcą go kreować tylko w jeden sposób i nikt się nad tym nie zastanawia tak nosiło się 2tyś. lat temu i tak ukazują go do dziś aby nie wprowadzać żadnego zamieszania a utrwalić jeden obraz w wielu umysłach. p98 Pytając o strój przy objawieniach chodziło mi właściwie o postrzeganie Boga przez ludzi. Czy wierząc w nieskończoność , wszechmoc i wszechwiedzę Boga można jednocześnie wyobrażać sobie niebo jako miejsce, gdzie wszyscy chodzą w powłóczystych szatach. znykan Jeśli chodzi o objawienia czy śmierć kliniczną zazwyczaj każdy widzi w to co wierzy czyli w przypadku chrześcijanina taka osoba widzi to co wypromował jego kościół czyli jezusa w szatach. znykan nie chodzi o wypromowanie wizerunku ale czy Bóg sam z siebie nie jest "nowoczesny" przez ten wizerunek i to jak ubierają się i jak pojmują świętość ludzie kościoła niebo jawi mi się jako smutne miejsce pełne zbolałych świętych ... ewentualnie ubarwione czasami pełnymi przepychu strojami wyższych hierarchów kościelnych. Takie wielkanocne rozważania :/ znykan Czy bóg jest "nowoczesny"? nikt tego nie wie ale myślę że bóg jest wszystkim nie istnieję dla niego pojęcie "nowoczesny" i "przestarzały" on jest wszystkim i ponad wszystkim. Jezus czy Bóg w chrześcijańskich wyobrażeniach to tylko schemat w który człowiek chce wsadzić Boga ponieważ ludzki mózg nie zrozumie nigdy czym jest Bóg próbuje zamknąć go w sztywne ramy mówiąc o tym jak wygląda o tym jaki jest co powinien i czego nie. użytkownik usunięty p98 Tak. Bóg jest wyrazem wieczności. Filmy katolickie utrwalają wizerunek Jezusa i bardziej skupiają się na samym micie Jezusa , niż na poznaniu Boga (chociaż sama postać Jezusa jest oczywiście swojego rodzaju bramą do poznania Pana). Takie robienie z postaci Jezusa super bohatera. Batman też walczy o lepsze jutro i są jego zwolennicy, a samo wyobrażenie takiego ich alter ego , z którym mogą się utożsamić podwyższa morale jednostki walczącej codziennie o przetrwanie nadając sensu temu co otacza. Jest w tym jakiś cel, ważne dla nich aby utrwalić obraz Jezusa. Głównie kojarzonego z drogą krzyżową i zwłokami na krzyżu. p98 Co do głównego pytania rozpoczynającego wątek, to uważam że dlatego, ponieważ żył w tamtych czasach, a poza tym jest to strój skromny, bardzo prosty (kawał materiału), nieskupiający na sobie uwagi odbiorcy, bo ją ma skupiać sama osoba Jezusa i jego przesłanie. Jest to dla mnie tym bardziej warte uwagi, że przecież mógłby "wystąpić" w czymkolwiek by chciał. Ja, wyobrażając sobie niebo, sądzę, że żaden strój nie będzie miał tam najmniejszego znaczenia. Kolejną kwestią jest to, że Jezus nie jest postacią "istniejącą w k. katolickim", tylko jest to postać historyczna, której istnienie zostało potwierdzone naukowo. A jeżeli chodzi o występowanie w innych religiach, to jest chociażby w do śmierci klinicznej, nie jest prawdą, że każdy widzi to w co wcześniej wierzył. Swojego czasu zgłębiałem ten temat dość wnikliwie i np obraz tunelu ze światełkiem i prowadzenia "umarłego" przez jakąś, trudną do określenia postać, a przy tym uczucie ogromnej miłości, spokoju i jeszcze kilka innych szczegółów opisywały osoby, które NIGDY wcześniej takiego opisu nie słyszały. Lub słyszane wskazówki nawołujące do nawrócenia, słyszały osoby zadeklarowane jako niewierzące, albo dzieci. Trudno to wszystko opisać w tym jednym komentarzu. W każdym razie, czytałem masę świadectw, w których opisy wizji, w czasie śmierci klinicznej, nie miały żadnych podstaw w dotychczasowym życiu, czy też w wyznawanej religii tej osoby. znykan Bardzo ciekawe objawieniach zawsze chodzi o obrazy (wizja) i symbolikę jaką przedstawiają. Jezusowi nie zależy na modowym "fashion statement", także krój i fason nie gra roli. Liczy się nie materiał, a materia. Nie biała, a świetlista. Jezusa spowija światło. Czyli nie "jak", a "co"? Taka "moda" z innego wymiaru, coś jakby "energia", a nie sukienka lub temat to Maryja. W Swoich objawieniach ukazywała się w strojach współczesnych i ludowych danego kraju. Mówiła też mową regionalną. W Polsce, podczas objawień w Gietrzwałdzie (1877 r.) rozmawiała po polsku. Jednak również w tym przypadku dominantą jest symbolika. Np. róże na stopach. Kto nosi kwiatki na bosaka? Czy to wygodnie? Czy praktycznie? Czy tak się da? To kwestie ewidentnie bez znaczenia. Właściwe pytanie to "dlaczego"?Czy Bóg jest nowoczesny? Też dobre pytanie. Wszyscy kojarzymy, że Bóg jest Miłością. Ale nie każdy pamięta że Bóg jest również mnie jeśli się mylę, ale zmiana to chyba kwintesencja nowoczesności? znykan Jego nie ma. znykan Skąd smerfy mają niebieskie czapeczki ? Jak gumisią stawy wytrzymuja tak duże przeciążenia. Tak wiele pytań a odpowiedzi brakMiłość i Miłosierdzie Jezusa. Otwarcie się na Bożą miłość oznacza całkowite przylgnięcie do Jezusa który ma moc uzdrowić i przemienić to co w człowieku chore i słabe Wspólnota Miłosierdzie i Miłość Jezusa odwołała wszystkie zaplanowane spotkania modlitewne w pustelni w Czatachowej. To efekt komunikatu arcybiskupa Wacława Depo, metropolity częstochowskiego, który zalecił, aby powstrzymać się przed organizowaniem wyjazdów na spotkania modlitewne organizowane przez księdza Daniela ks. Daniela Galusa budzi wątpliwości od kilku lat, dlatego arcybiskup Wacław Depo postanowił wydać komunikat, aby rozwiać wszelkie wątpliwości."Ks. Daniel pragnął prowadzić życie pustelnicze, jednocześnie zapewniając opiekę i posługę kapłańską pozostałym członkom Wspólnoty. Z czasem jednak wokół Pustelni zaczęła tworzyć się grupa osób, która obecnie znana jest jako Wspólnota Miłości i Miłosierdzia Jezusa, natomiast ks. Daniel - nie z polecenia swego biskupa, ale z własnej inicjatywy - rozpoczął posługę duszpasterską w duchu wspólnot charyzmatycznych" - informuje w komunikacie arcybiskup Wacław częstochowski dodaje, że złożone przez Wspólnotę projekty jej Statutu są wciąż przedmiotem prac powołanej w tym celu komisji. Archidiecezja podkreśla również, że Fundacja Anioł Miłosierdzia, związana ze Wspólnotą Miłość i Miłosierdzie Jezusa nie jest podmiotem kościelnym."Mając na uwadze powyższe, chcą zapobiec dalszym kontrowersjom i niejasnościom, wydaje się być właściwe powstrzymanie się od organizowania wyjazdów na spotkania modlitewne organizowane przez ks. Daniela GALUSA oraz Wspólnotę Miłość i Miłosierdzie Jezusa do czasu zakończenia prac Komisji, wydania orzeczenia na temat jej działalności. Niniejszy komunikat jest powodowany troską o dobro Kościoła i tworzących go wiernych, którzy poszukują doświadczenia Boga we wspólnotach charyzmatycznych oraz dla zapewnienia właściwej atmosfery do rzetelnego rozeznania tej inicjatywy" - informuje w komunikacie arcybiskup Wacław reakcję Wspólnoty Miłość i Miłosierdzie Jezusa nie trzeba było długo czekać. Dzisiaj na Facebooku poinformowała ona o odwołaniu spotkań modlitewnych. "Umiłowani Bracia i Siostry przepraszamy ale do czasu wyjaśnienia sprawy związanej z Naszą Wspólnotą Miłość i Miłosierdzie Jezusa odwołujemy nasze spotkania aż do wyraźnej opinii Naszego ks Arcybiskupa Wacława Depo na ten temat. Błogosławię Was z serca. O. Daniel wraz ze Wspólnotą MIMJ" - czytamy na fanpage'u czytamy na stronie Wspólnoty Miłości i Miłosierdzia Jezusa: "Wspólnota Miłość i Miłosierdzie Jezusa jest wspólnotą ludzi wierzących, którzy w łonie Kościoła Katolickiego, pragną żyć pełnią Ewangelii Miłości, otwartymi na powiew ognia Ducha Świętego, aby tak jak Maryja, Matka Miłości i Miłosierdzia głosić Miłość i Miłosierdzie Jezusa, naszego Pana poprzez modlitwę, słowo i czyn, co jest szczególnym charyzmatem wspólnoty. Jesteśmy wspólnotą charyzmatyczną, posługujemy darami Ducha Świętego dla dobra Kościoła. Wspólnota powstała w Pustelni w Czatachowie, jako owoc spotkań Wspólnota podlega jurysdykcji Metropolity Częstochowskiego. W maju 2013 r złożyliśmy statuty do rozporządzenia do Kurii Metropolitalnej. Czekamy na decyzję w tej kwestii. W każdą trzecią sobotę miesiąca od w Sanktuarium św. o. Pio na Przeprośnej Górce k/Częstochowy prowadzimy spotkania modlitewne dla wszystkich".Działalność Wspólnoty i ks. Daniela Galusa od lat budzi wątpliwości polskiego Kościoła. Przed spotkaniami modlitewnymi na Przeprośnej Górce i w Czatachowej wcześniej ostrzegała kuria w wierni, którzy uczestniczą w spotkaniach bardzo je sobie chwalą. Wielu z nich twierdzi, że to jest jedyna prawdziwa modlitwa. Spotkania modlitewne cieszą również lokalnych przedsiębiorców, bo nakręcają ruch turystyczny.
To Jego miłość dała nam za Matkę Maryję, Jego miłość dała nam całego siebie i łaskę zbawienia! Leon XIII w encyklice Annum sacrum (o poświęceniu się Najśw. Sercu Jezusa) głosił: „W Sercu Jezusa jest symbol i obraz nieskończonej miłości Jezusa Chrystusa, która nas porusza do miłości wzajemnej”.
Spotykamy się tuż po premierze „Miłości i Miłosierdzia” w Wilnie. Jakie były reakcje tutejszych widzów? Byłem bardzo zdumiony i poruszony. Po raz pierwszy widziałem taki entuzjazm, takie wzruszenie - publiczność wstała i przez dziesięć minut biła brawo… Widzowie dziękowali za film, ściskali nam ręce, często nawet nie mogli nic wypowiedzieć, bo mieli ściśnięte gardła. Najbardziej wzruszyła mnie 7-letnia dziewczynka, która też miała załzawione oczy, podeszła do Maćka Małysy (odtwórcy ks. Michała Sopoćki - przyp. red.), poprosiła o autograf, później do mnie - i widziałem, że ona ten film realnie przeżyła. Film wcześniej pokazywano w Panamie i w Watykanie, ale to w Wilnie odbyła się pierwsza premiera z udziałem widzów. Dlaczego wybraliście akurat to miasto? Bo to w Wilnie siostra Faustyna spotyka ks. Sopoćkę i to tam rozpoczyna się realizacja misji namalowania obrazu Jezusa Miłosiernego. W Wilnie znajduje się malarz, który podejmuje się tego zadania - w naszym filmie gra go Janusz Chabior. W tym wątku nie brakuje zabawnych sytuacji - podczas malowania, gdy okazuje się, że Eugeniusz Kazimirowski nie był religijną osobą, ale po prostu technicznie dobrym malarzem. On bardzo starał się odzwierciedlić wizję Faustyny, która przez pół roku poprawiała obraz, zgłaszając coraz to nowe uwagi. Czasem brakowało mu już do niej cierpliwości (śmiech). Ale wątek obrazu mówi również o bardzo ciekawym odkryciu. Tak. Z rekonstrukcji obrazu, o której mówimy w części dokumentalnej, dowiadujemy się, że sama twarz Chrystusa na obrazie uległa aż dwudziestu poprawkom. Dopiero teraz, w wyniku badań, które przeprowadza specjalista w tym zakresie - pan prof. Zbigniew Treppa - okazuje się, że te poprawki były bardzo istotne. Pan profesor porównał obraz z całunem turyńskim - bardzo dokładnie, zachowując odpowiednie proporcję i skalę. Po zaznaczeniu 8 głównych punktów na twarzy, składających się na jej rysy, okazało się, że one nakładają się co do milimetra. Mówiąc prościej - twarz odbita na całunie jest tą samą twarzą, jaka widnieje na obrazie namalowanym według wskazówek Faustyny. To jest tak nieprawdopodobne, że nie można mówić o jakimkolwiek przypadku. Siostra Faustyna po prostu musiała widzieć Pana Jezusa. Podczas pracy nad filmem natrafiliście również na nieznane dotychczas dokumenty. Co w nich było? To w dużej mierze historie osób, które miały kluczowy wpływ na rozwój kultu. Odkryliśmy nieznany dotąd list ks. Sopoćki do Watykanu. Znaleźliśmy go na uniwersytecie w Wilnie - ks. Michał pisał w nim do papieża w sprawie kultu Bożego miłosierdzia. Część zdjęć do filmu kręciliście w Wilnie. Jak Wam się tu pracowało? Bardzo dobrze. Co ciekawe, żadna z tych osób, które nagrywaliśmy w Wilnie, nie zdawała sobie sprawy ze skali, na jaką będzie wyświetlany nasz film. Dziś są i przejęci, i szczęśliwi - bo dzięki temu filmowi świat dowie się o niezwykłych wydarzeniach, które miały miejsce w Wilnie. Czego dzisiaj może nas nauczyć postać ks. Michała Sopoćki? Na pewno ofiarności w realizacji misji, ale i pewnego dystansu do świata. Każdy z nas ma jakaś misję, Pan Bóg ma plan dla nas - i ks. Sopoćko to idealny dowód na to, jak ten plan wypełniać. Jedną z kwestii, która utkwiła mi w głowie, a którą usłyszałem od osób, jakie znały ks. Sopoćka osobiście to historia jubileuszu kapłaństwa. Przybyli na niego biskupi z różnych diecezji, było kilkudziesięciu księży, uroczysta msza… W pewnym momencie poproszono go, by coś powiedział, zabrał głos. Ks. Sopoćko wstał, podszedł do mikrofonu i powiedział jedynie: „Nie nam, Panie, nie nam, ale jedynie świętemu imieniowi Twemu”, a następnie wrócił i usiadł. Wszyscy spodziewali się dłuższej wypowiedzi, ale zamarli na te słowa, mimo że były krótkie, bo czuć było, że one wypływały z głębi jego serca. Myślę, że możemy się nauczyć od niego także roztropności w sprawach kościelnych. Dziś funkcjonuje na przykład mnóstwo ruchów charyzmatycznych, które są dobre, ale trzeba do wszystkiego podchodzić w sposób rozważny, by nie budować wiary tylko na emocjach. On to potrafił. Wykazał się również niesamowitą pokorą. Po upomnieniu z Watykanu umiał pogodzić posłuszeństwo względem Kościoła z dalszym głoszeniem Bożego miłosierdzia. Tak. Gdy został wprowadzony zakaz szerzenia kultu miłosierdzia, a on sam dostał upomnienie, wycofał się z tego działania. Ale jednocześnie dalej mówi o miłosierdziu - tyle, że w oparciu o Biblię, a nie objawienia Faustyny. Trzeba pamiętać, że przecież miłosierdzie nie zaczęło się od Faustyny, cała jej historia to raczej przypomnienie światu o miłosierdziu Boga, jako Jego największym przymiocie. Był kiedyś taki film - „O dwóch takich co ukradli księżyc”. Oglądając pana film i widząc determinację s. Faustyny i ks. Sopoćki miałam myśl, że „Miłość i Miłosierdzie” to film „o dwojgu takich, co uratowali świat”. Czy podpisałby się pan pod takim stwierdzeniem? (śmiech) Zdecydowanie tak. Rola ks. Michała Sopoćki jest kluczowa - bez niego siostra Faustyna nic by nie zrobiła. To on zleca jej pisanie dzienniczka, to on każe jej odnowić dzienniczek, gdy pod wpływem złego ducha Faustyna go pali. Efekt? Dziś ta książeczka jest bestsellerem, tłumaczonym na wszystkie języki świata. Oni dali początek, ale trzeba nam pamiętać też o Janie Pawle II, który zaangażował się - jeszcze jako Karol Wojtyła - w pracę nad wzniesieniem kultu, nad rozpoczęciem procesu beatyfikacyjnego Faustyny. To on ją wreszcie beatyfikuje i kanonizuje, to on ustanawia święto Miłosierdzia w Kościele. To idzie dalej - dziś ten kult obecny jest na wszystkich kontynentach i każdy z nas jest wezwany do tego, by szerzyć wspomniane miłosierdzie. A skąd wziął się pomysł na tytuł filmu? Te dwa słowa „miłość i miłosierdzie” występują prawie 1800 razy w dzienniczku Faustyny. Sam Jezus mówi zresztą o przykazaniu miłości, gdy jest pytany o najważniejsze przykazanie. My o tym często zapominamy, Kościół przez wiele lat sam zniekształcał naukę Chrystusa. Na szczęście Duch Boży działa w Kościele - także w kwestii samooczyszczania. Jaki był najbardziej poruszający moment pracy nad filmem? Najmocniejszą sprawą było dla mnie to, że na planie zaczęli się nawracać ludzie z ekipy filmowej. Stali się osobami religijnymi - gdy widzimy to na etapie kręcenia filmu, to mam przypuszczenia, że również i widzowie mogą otrzymać podobną łaskę. Widziałem to na własne oczy - niektórzy z naszej ekipy nagrali świadectwo, które być może dołączymy jako bonus do płyty DVD. Mówił Pan o szczególnej roli wydarzeń, które rozegrały się w Wilnie. Co mieszkańcy Wileńszczyzny mogą wynieść dla siebie z tego filmu? Przede wszystkim mogą sobie uświadomić, przypomnieć, jak bardzo ważny obraz mają u siebie w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego. Myślę, że mogą być dumni z tego, że to wszystko rozgrywało się właśnie tam, że Pan Bóg wybrał to miejsce na spotkanie Faustyny i ks. Sopoćki. To tam był malowany obraz, to tam był pierwszy raz publicznie wystawiony, to tam zaczyna się ta wielka misja dla całego świata. Film planujemy pokazać jeszcze w co najmniej 36 krajach na świecie, w tym na Litwie, gdzie do kin trafi na przełomie kwietnia i maja. Serdecznie zapraszamy! Z Michałem Kondratem rozmawiała Magda Fijołek. Wywiad z Michałem Kondratem ukazał się w "Kurierze Wileńskim" z 6 kwietnia 2019 r. Publikujemy go dzięki uprzejmości magazynu. Źródło: Kurier Wileński,
Miłość i miłosierdzie. 2019. 6,9 3 025 ocen widzę miłość twoją tak czystą, kiedy przyjęłam Jezusa w Komunii Świętej,
Możecie mi mówić cynik. Możecie ciskać gromy. Możecie nie ufać. Skoro jednak "Miłość i miłosierdzie" znajduje się w repertuarach największych kin sieciowych w Polsce, musi się za tym kryć pragnienie dotarcia do szerokiej publiczności. Z blado-czerwonym sercem na dłoni wlepiam oczy w ekran - skoro dla wszystkich, to też dla mnie! Dowiem się czegoś nowego, zaciekawię, ucieszę (ale nie szyderczo), pojmę wreszcie, o co chodzi w międzynarodowym kulcie św. Faustyny i Bożego Miłosierdzia. Będę otwarty! I po raz nie wiem już który - a polskich filmów chrześcijańskich obejrzałem całkiem sporo - jestem zmuszony skapitulować. Ta materia stawia heroiczny opór, klęka przed nią dobra wola, od wielu lat na nic zdaje się pisanie i mówienie, że ewangelizacja też potrzebuje ciekawej i dobrze wykonanej formy. Że kino to nie zwitek świętych obrazków z torby księdza proboszcza. Na nic, skoro dostajemy wciąż ten sam film. Nie chodzi o patos, moralizatorstwo czy religijną ckliwość - te mogłyby jeszcze przejść jako niezbędne elementy "misji" filmowej. Jeśli pominiemy warstwę retoryczną i emocjonalną, cała reszta - język filmowy, narracja, zdjęcia, gra aktorska -są arcypaździerzem z Paździerzowego Nieba. Przy tym, co się tutaj dzieje, księża rapujący o "Moim ziomku Bogu" i plakaty rekolekcyjne wypełnione gwiezdnowojenną czcionką z wydają się szczytem awangardy."Miłość i miłosierdzie" otwiera plan nie tyle szeroki, co kosmiczny - galaktyki, Ziemia, Raj, Adam i Ewa, pełzający wąż, ukrzyżowany Chrystus i rogaty diabeł w ogniu piekielnym. Z kolorowanki zlepionej z Księgi Rodzaju i Nowego Testamentu skaczemy do Polski roku 1922, gdzie młoda chłopska córka buntuje się przeciwko woli rodziców i marzy o życiu zakonnym. W klasztorze siostra Faustyna Kowalska doświadcza licznych wizji: odwiedza ją Jezus Chrystus i nakazuje szerzyć kult Jego Miłosierdzia. Chwilę później spowiednikiem zakonnicy zostaje ksiądz Michał Sopoćko, po jej śmierci kontynuator misji, a wileński malarz Eugeniusz Kazimirowski sporządza słynny obraz "Jezu, ufam Tobie" według wizji Faustyny. Dalsza historia kultu, początkowo traktowanego przez Watykan z dużą nieufnością, a ostatecznie przypieczętowanego przez samego Karola Wojtyłę, powinna być świetnie znana nie tylko zaangażowanym katolikom. Znam ją i ja, a "Miłość i miłosierdzie" nie dodaje do tej wiedzy żadnych nowych faktów. Jest to czerstwy zlepek fabuły i dokumentu, rytm wystukany obcasem przez twardogłowego propagandzistę - po każdym świętym, jasnym obrazku następuje wstawka z gadającą głową biskupa, matki przełożonej, specjalisty z muzeum, profesora itp. Ludzie kościoła streszczają życiorys Faustyny z takim znawstwem i pewnością, jakby święta zgrała przed śmiercią wszystkie swoje myśli i uczucia na publiczny serwer. Nie ma tutaj życia powszedniego, nawet milimetra prozy, choćby skraweczka ciała - Faustyna od narodzin aż po grób żywiła się wiarą i miłością Chrystusa, zawsze była święta, a Bóg porwał ją do Nieba prosto ze szpitalnego łoża. Koniec i kropka, najczystsza postać nieznoszącej sprzeciwu hagiografii wydziela zapach fiołków i korytarza wytartego lizolem, jest zawsze radosna i świetlista, za to egzystencję przedklasztorną kwituję jednym zdaniem: "zaznała ziemskich przyjemności". Scenki fabularne to przedłużenie tej dokumentalnej narracji: są tak samo nieskazitelne i zagrane z jasełkową swadą, z Jezusem w białym prześcieradle i peruce, który zjawia się przy akompaniamencie fletni pana, jakby za chwilę miał ściągnąć z głowy kapelusz i zacząć prosić o datki. Jedyne, co mnie w jakimś sensie poruszyło, to świadectwa skutecznego wykorzystywania "mocy Faustyny" - czyli opracowanych przez nią modlitw - w trakcie odprawiania egzorcyzmów. Poruszyło zdecydowanie in minus. Otwarcie filmu nie pozostawia również żadnych wątpliwości - to właśnie w Polsce toczy się dalszy ciąg historii świata jako historii zbawienia, to tutaj udał się Jezus z najważniejszym XX-wiecznym objawieniem, tutaj Dobro ściera ze Złem. To z Polski czerpana jest siła do walki ze współczesnym szatanem, potwierdzając jej niekwestionowaną pozycję jako "Chrystusa narodów" i przekonując nieprzekonanych, że Syna Bożego trzeba niezwłocznie koronować na Króla Lechitów. Możecie sobie gadać, że promienie wychodzące z serca Jezusa na obrazie Kazimirowskiego - tym, który od wielu lat krąży po Polsce w milionach małoformatowych kopii - to w istocie "bladość wody i czerwień krwi". Ja widzę w nich przede wszystkim barwy narodowe. I taka konstatacja - sojusz tronu z ołtarzem -wcale nie napawa mnie optymizmem. Podobnie jak film, który z wiary robi kicz, a z obrazów - niewyszukaną propagandę. Urodzony i wychowany w Radomiu. Skończył psychologię i kulturoznawstwo na Uniwersytecie Warszawskim. Dawniej fan black metalu, niedoszły psychoterapeuta, leczył się z depresji filmami Lyncha, von... przejdź do profilu35% użytkowników uznało tę recenzję za pomocną (167 głosów).